''15 września wraz z drużyną wzięłam udział w zawodach Hard Dog Race w czeskim Opatovie, w klasie Base. Wystartowaliśmy jako team "Wataha Kuźni". Obok Kontry i rodzeństwa Petrusa i Primy z Kuźni Championów, w zawodach wsparła nas cavalierka Viva (Samanta z Willanny) i koleżanka Karolina z mixem- Predatorem.
Nieszczęśliwie dzień przed startem zaczęła kaszleć Optima, zdecydowaliśmy o wycofaniu jej i jeden z naszych zawodników musiał wystartować solo, co dopuszcza regulamin. Po przyjeździe na miejsce i spojrzeniu na okolicę, nogi nam zmiękły a humor zmienił się na nieco bardziej czarny. Pierwsza część trasy, około 2km wiła się na torze motocrossowym, z ostrymi podbiegami. Nawierzchnia została dokładnie zabronowana, co w połączeniu z poprzedzającymi deszczami dało grząsko-śliski grunt. Mnie dodatkowo tłamsiła troska o moją partnerkę, Kontrę, która co prawda w świetnej kondycji, ale jednak już 11 letnia prababcia (jak się później okazało, zupełnie bezpodstawna). Po sprawnej odprawie wystartowaliśmy w pierwszym biegu, tuż za alfami- czyli zawodnikami pretendującymi do podium. Na sześciu kilometrach umiejscowionych było 16 zadań do wykonania. Zwykle, to przeszkody są po to, by utrudniać, tutaj było odwrotnie. Stromizny raz w górę, raz w dół dały się odczuć już na początku tak, że rowy wypełnione wodą, opony do przeczołgiwania, przeskakiwania, czy przedzierania się były ciekawym odpoczynkiem. Mniej więcej w jednej trzeciej trasa wyprowadzała nas poza teren motocrossowy i dalej już kluczyła między polanami i zagajnikami, pięknie malując górski krajobraz okolicy. Ścieżki były bardzo zróżnicowane, od kamienistych utwardzonych, przez leśne pełne korzeni i szyszek, do trawiastych łąk. Tutaj czekały na nas kolejne przeszkody: tunele, konstrukcje i worki karmy do przeniesienia. Przy wszystkich zadaniach witała nas uśmiechnięta obsługa, z sympatią rozpoznając briardy. Zresztą ludzi mijaliśmy więcej. To paparazzi w krzakach, to operatorzy reporterskich dronów- cały czas motywowali do dziarskiego biegu. Jednak w pobliżu mety atmosfera budowała najbardziej. Owacje publiczności dla każdego zawodnika, entuzjazm konferansjera i wreszcie finish, medale, nagrody! Poziom szczęścia po skończeniu takiego biegu jest trudny do opisania. Fakt, że przed sobą masz rozmerdany ogon ukochanego towarzysza, w silnym poczuciu dobrze spełnionej wspólnej misji. A kiedy patrzysz w roziskrzone oczy członków drużyny, to wszystkie emocje się potęgują. Widać to na naszych zdjęciach, ale polecam przeżyć osobiście!''
Dagmara Herman - Korytkowska, hodowla Z Kużni Championów
Wielkie gratulacje dla całej ekipy !