Bryamico d’oro, warto spełniać marzenia.
Na początku był chaos (i inne psiaki). A potem zaraz zjawił się Bryanek – nasz najukochańszy i najcudowniejszy Briard. Pojawił się pewnego ponurego dnia, w sumie znikąd, choć w zasadzie można powiedzieć, że był efektem 25 lat skrytych marzeń, o zjawiskowym psie widzianym na ringu na MWPR w Rybniku. Bryan potrafił rozpocząć nowy inny jakże cudowny świat. Nie był to, rzecz jasna, początek jakiegoś całego wielkiego wszechświata, ale naszego małego intymnego na pewno. Od tego momentu życie naszej rodziny nabrało całej różnorodnej palety barw, z przewagą, bez wątpienia, oczywiście koloru płowego.